Właśnie zastanawiałam się nad październikowym wpisem, gdy znajoma opowiedziała mi swoją historię.
Od pół roku chodzimy z synem do psychiatry. Na początku, gdybyś mnie spytała – bez dwóch zdań odpowiedziałabym, że to dobry lekarz.
Gdy pierwszy raz do niego zadzwoniłam – nie mógł odebrać, ale wysłał sms-a i bardzo szybko umówiliśmy się na wizytę.
Po wizycie również byliśmy zadowoleni – dobry lekarz szybko złapał kontakt z synem, zaproponował leki i wyszliśmy z przekonaniem, że za 2-3 tygodnie zobaczymy efekty.
No niestety tak się nie stało.
Zmiana w zachowaniu syna była niewielka. No cóż liczyliśmy się z tym. Nie zawsze przecież łatwo od razu trafić na rozwiązanie.
Ponowna wizyta i zmiana leków.
W międzyczasie syn zaczął chodzić na terapię, a my raz bardziej pozytywnie, raz mniej patrzyliśmy co będzie dalej.
Po konsultacji z lekarzem zdecydowaliśmy się również na wizytę u drugiego psychiatry, by wykluczyć podejrzenie Zespołu Aspargera.
Syn naczytał się w internecie i co rusz wyszukiwał nowe pomysły na co jest chory.
Drugi psychiatra oprócz tego, że wykluczył Zespół Aspargera zasugerował zmianę leków.
Trochę zachwiało w nas to wiarę w lekarza, do którego chodziliśmy. Jest to dobry lekarz czy nie? – zaczęliśmy zadawać sobie to pytanie.
Jak to się dalej potoczyło?
Ponieważ syn chętnie chodził do niego, stwierdziliśmy, że spróbujmy jeszcze raz.
Znowu zmiana leków i dalej trudno powiedzieć, czy są efekty.
Na dodatek mieliśmy takie poczucie, że lekarz był zmęczony i nie słuchał nas.
Po zastanowieniu się, odkryliśmy, że wcześniej wizyty były rano (pewnie byliśmy często pierwszymi pacjentami), a teraz po południu (być może nawet jako ostatni).
Może przypadek, a może nie. My w każdym razie mieliśmy coraz więcej wątpliwości czy to dobry lekarz.
Zaczął się rok szkolny i niestety samopoczucie syna mocno pogorszyło się.
Dzwonimy, sms-ujemy opisując sytuację i nic. Brak odzewu. Mimo, że na wizytach słyszeliśmy, że w razie potrzeby mamy się kontaktować.
Ogarnęło nas poczucie bezradności.
Brak pomysłu co robić dalej, gdzie szukać pomocy.
Też przypomnieliśmy sobie, że to nie pierwszy raz, gdy lekarz nie odzywał się. Podobnie było na początku wakacji: poprosił nas o kontakt po swoim urlopie i wtedy ponad tydzień nie odbierał telefonu, a sytuacja była poważna, bo synowi kończyły się leki.
W efekcie wizyta odbyła się w dniu kiedy syn zażył ostatnie tabletki i musieliśmy szukać apteki, w której są na stanie, a w większości oczywiście tak nie było.
Co Ci w tym najbardziej przeszkadzało – zapytałam znajomą?
Brak kontaktu, brak informacji, a przez to moje poczucie bezradności.
Jeśli jestem w stanie zrozumieć, że przez pół roku nie trafił z lekami (chociaż to też nie mówi o nim nic dobrego), to brak możliwości kontaktu i zapisania się na wizytę jest nie do wybaczenia.
Dla jasności: każda dodatkowa konsultacja to była pełnopłatna wizyta u lekarza, żebyś nie pomyślała, że w jakiś sposób nadużywaliśmy czasu lekarza.
Co z tym zrobisz?
Na razie nic – szukam pomocy dla syna i to jest kluczowe.
Jednak, gdy zapanuję nad sytuacją – opiszę to lub złożę oficjalną skargę.
Już któryś raz bowiem czytam w internecie laurki o lekarzu, a w rzeczywistości jest inaczej.
Jeśli my pacjenci nie będziemy reagować, to hasło dobry lekarz zdewaluuje się.
To w interesie lekarzy, którzy są dobrzy jest to, byśmy reagowali.
Po tej bowiem sytuacji – mnie będzie trudno zaufać jakiemukolwiek lekarzowi.
Dla mnie z kolei puenta jest następująca: dobry lekarz to nie tylko fachowiec (bo to tak naprawdę trudno ocenić), ale też osoba, która traktuje pacjenta jak klienta.
Komunikacja lekarza z pacjentem to podstawa!
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }